poniedziałek, 4 marca 2013


EPILOG


MIKE’S POV
________________________________________________________________

A więc to koniec.

 Byłem pijany, ale wszystko dokładnie pamiętam. W momencie kiedy podszedł do mnie wczoraj wieczorem, alkohol zupełnie wyparował z mojej krwi. A przynajmniej z mojego umysłu. Wiem co zrobiłem. I nie żałuję.

Po tej nocy czuję się spokojny i spełniony. Już wiem, jak to jest mieć świado­mość, że są ta­kie dłonie, których do­tyk przyp­ra­wia Cię o zawrót głowy. Których śmiałość łap­czy­wie ba­da każdy mi­limetr Twe­go ciała. Których brak: kiedy jes­teś w pra­cy, idziesz po za­kupy, bieg­niesz ko­lejną alejką w par­ku... Mieć świado­mość, że są ta­kie dłonie, do których tęsknisz i które tęsknią za Tobą... Twoim ciałem.  Obudziłem się u boku mężczyzny mojego życia. Moja miłość została odwzajemniona, ale to miłość która nie powinna nigdy mieć miejsca. I ja to rozumiem. Mój świat już nigdy nie będzie taki sam, ale czuje, że to wcale nie będzie gorszy świat. Najgorszym etapem w moim życiu był czas kiedy próbowałem zabijać swoje uczucia, ale wygląda na to, że nic nie jest w stanie powstrzymać mnie przed samym sobą. Potrzebowałem go, jego dłoni, oczu, ciepła. Potrzebuję go całego. Ale jako przyjaciela. Kocham go najbardziej na świecie, ale ta miłość zburzy nie tylko porządek mojej rzeczywistości.

Miłość jest zaprzeczeniem wszelkich rządz, egoizmu, a przede wszystkim prawdziwa miłość nie rani. Już wiem, że to niemożliwe, żebyśmy byli razem. Nasz związek obróciłby w pył te wszystkie lata kiedy zbudowaliśmy dom, mamy żony, cudowne dzieci. Linkin Park, nasi fani. Oni wszyscy nie zrozumieją tej miłości. Zraniłaby ona tak wiele osób. Nikt mnie nigdy nie zrozumie. Tylko my dwaj znamy prawdę i tylko do nas ona należy. Nikt się nigdy nie dowie co wydarzyło się tej nocy.

To brzmi jak jakaś marna historia w stylu Romea i Julii, choć w tym przypadku Romea i… Romea. Ale nikt z Was nie wie co czuję gdy patrzę na niego teraz gdy tak spokojnie śpi przytulony do mnie, a ja znów gapię się w sufit i myślę.
Uśmiech nie schodzi mi z twarzy, choć wiem, że zaraz wszystko się skończy. Delikatnie wyswobadzam się z jego objęć i zbieram moje ubrania porozrzucane po całym pokoju.

Przystaję jeszcze raz, aby na niego popatrzeć. Pomimo niegasnącego uśmiechu, łzy zbierają się z kącikach moich oczu. Tak wygląda moje szczęście. Owinięty w białą, delikatną pościel, wytatuowany brunet, który na zawsze zmienił moje życie.

Roz­sta­nie bo­li tak bar­dzo dla­tego, że nasze dusze sta­nowią jed­no. Może zaw­sze tak było i może na zaw­sze tak po­zos­ta­nie. Może przed tym wciele­niem żyliśmy po ty­siąc ra­zy i w każdym życiu od­najdo­waliśmy siebie. I może za każdym ra­zem z te­go sa­mego po­wodu nas roz­dziela­no…

Zostawiam mu list. I raz na zawsze znikam z jego życia.
Mimo wszystko. Jestem szczęśliwy.



CHESTER’S POV
___________________________________________________________

Obudziłem się sam. Jak w najgorszym śnie. Jeszcze na wpółprzytomny przebiegam dłonią po miejscu w którym powinien jeszcze spać. Mike, mój kochany Mike. Pościel po jego stronie łóżka jest jeszcze ciepła, jeszcze przed chwilą musiał tu być. Podnoszę się, szukam go w całym apartamencie.

Jedynym co znajduję, jest złożona w pół kartka papieru. Siadam przy kuchennym stole i po prostu na nią patrzę. Boję się przeczytać.

***
Kochany Mój,

Ty­le chciałabym Ci po­wie­dzieć, ale nie bar­dzo wiem, od cze­go zacząć. Może od te­go, że Cię kocham? Al­bo, że dni, które spędziłem z Tobą, były naj­szczęśliw­szy­mi dniami w moim życiu? Lub że w tym krótkim cza­sie, od kiedy Cię tak naprawdę poz­nałem, doszedłem do prze­kona­nia, że jes­teśmy jak te dwie połówki jabłka, stworze­ni po to, aby być razem? Co­fam się pa­mięcią do chwi­li, kiedy się to zaczęło, po­nieważ wspom­nienia to je­dyne, co mi pozostało. 
Pa­miętam każdą wspólnie spędzoną chwilę. A w każdej było coś wspa­niałego. Nie pot­ra­fię wyb­rać żad­nej z nich i po­wie­dzieć: ta znaczyła więcej niż pozostałe. 
Praw­dzi­wa miłość oz­nacza, że za­leży ci na szczęściu dru­giego człowieka bar­dziej niż na włas­nym, bez względu na to, przed ja­kimi bo­les­ny­mi wy­bora­mi stajesz. Moja miłość do Ciebie jest prawdziwa, Chester. Chcę, żebyś był szczęśliwy, z żoną, z dziećmi tak jak było kiedyś. Wtedy i ja będę szczęśliwy.
Proszę tylko byś przed snem spoj­rzał w niebo i po­myślał o mnie, że jes­tem, żyję i za­sypiam pod tym sa­mym niebem, co Ty. Sko­ro nie mogę być przy To­bie to przy­naj­mniej możemy dzielić te chwi­le i a nuż uda nam się spra­wić, by nasza miłość trwała wiecznie. Jes­teś każdą moją myślą, każdą nadzieją, każdym moim marze­niem i nieważne, co przy­niesie nam przyszłość: każdy wspólnie spędzo­ny dzień to naj­wspa­nial­szy dzień me­go życia.

Zaw­sze będę na­leżał wyłącznie do ciebie. 
Kocham Cię, Mike.

Nie ma go. Po raz kolejny mnie zostawił.

Przesiedziałem tam calutki dzień, nie mogąc ruszyć się z miejsca. Siedziałem i płakałem. Niebo stop­niowo zmieniało ko­lor i pa­miętam, że pat­rząc na zni­kające słońce, po­myślałem o tym króciut­kim, niemal niedos­trze­gal­nym mo­men­cie, gdy dzień nag­le przechodzi w noc. Zmie­rzch - uświado­miłem so­bie - to tyl­ko złudze­nie, gdyż słońce jest al­bo nad ho­ryzon­tem, al­bo za nim. A to znaczy, że dzień i noc łączy szczególna więź; nie is­tnieją bez siebie, ale też nie mogą is­tnieć równocześnie. Jak­by to było - pa­miętam, że po­myślałem - być zaw­sze ra­zem, a mi­mo to nieus­tannie osob­no? 

___________________________________________________________
No i tak oto koniec. Narazie przeszła mi wena na pisanie, musze się skupić na maturze. W czerwcu zobacze co dalej. Mam nadzieje, że Wam się podobało. 

Pozdrawiam, bluemonster. 

5 komentarzy:

  1. Ja pierdole, kurwa Blue D: Wiem, że lubisz złe zakończenia, no ale weź :c Nie lubię tak. Tak jakby przerwane w połowie. Chciałabym wiedziec "Co z nimi dalej będzie?" Jeśli dobrze zrozumiałam, to on po prostu odszedł, nie zabił się ani nic, tak? Wszystko jak dawniej, tzn zespół i wgl. Ech, no niedosyt. Ale mimo to i tak świetnie to rozegrałaś. Na sam koniec zrobiłaś akcję typowo Bennodową, ale i tak skończyłaś, jak skończyłaś. Trzymałaś w niepewności Uwielbiam twój styl pisania - zmusza do takiej dogłębnej refleksji. Życzę Ci powodzenia, liczę miedzy czasie na jakiegoś chociażby shota. Czekam na następne opowiadania. Całuję :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nikogo nie zabiłaś, jest postęp ^^
    W sumie to zakończenia nie da się sklasyfikować. Nie jest ani szczęśliwe, ani nieszczęśliwe. Przynajmniej ja tak to odbieram.
    Wiem, że nie komentowałam wcześniej, ale jakoś przestałam lubić komentowanie. ;p
    W całości jest to mega, mega, mega świetne opowiadanie. Bennoda <3 Powtarzać się nie będę, mówiąc, że uwielbiam to jak piszesz ;)
    Szkoda, że to koniec, ale wierzę, że jeszcze wrócisz z jakimś innym opowiadaniem ;3
    Powodzenia z maturą!
    Pozdrawiam, Karish :)

    OdpowiedzUsuń
  3. przepraszam, że tak długo nie komentowałam.
    w sumie zgadzam się z Karish, jeżeli chodzi o zakończenie. wywołuje takie dziwne uczucie, niby smutek, ale mam wrażenie, że ich miłość i tak się nie skończy. może tak jest lepiej. bardzo podobało mi się to opowiadanie i uwielbiam Twój styl, jest taki inny, w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

    OdpowiedzUsuń
  4. To..To było piękne! Chociaż zakończenie jest jakby smutne, a szczęśliwe...No nie wiem, co myśleć... Pozostaje ten niedosyt. Ale to było coś super i w ogóle... Nie da się tego wyrazić słowami :D Super blog, zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej chciałam cię zaprosić na mojego bloga http://leave-out-all-the-rest1996.blogspot.com/ . Są na nim umieszczane opowiadania o Linkin Park, a dokładniej mówiąc o Bennodzie. Jeśli, więc nie tolerujesz związków homoseksualnych lub po prostu nie lubisz takich opowiadań to zignoruj tą wiadomość. Jeżeli natomiast Ci się spodoba to zachęcam do obserwacji i pozostawienia komentarza bo to bardzo motywuje ;)

    OdpowiedzUsuń