EPILOG
MIKE’S POV
________________________________________________________________
A więc to koniec.
Byłem pijany, ale wszystko dokładnie pamiętam.
W momencie kiedy podszedł do mnie wczoraj wieczorem, alkohol zupełnie wyparował
z mojej krwi. A przynajmniej z mojego umysłu. Wiem co zrobiłem. I nie żałuję.
Po tej nocy czuję się
spokojny i spełniony. Już wiem, jak to jest mieć świadomość, że są takie
dłonie, których dotyk przyprawia Cię o zawrót głowy. Których śmiałość łapczywie
bada każdy milimetr Twego ciała. Których brak: kiedy jesteś w pracy,
idziesz po zakupy, biegniesz kolejną alejką w parku... Mieć świadomość, że
są takie dłonie, do których tęsknisz i które tęsknią za Tobą... Twoim ciałem. Obudziłem się u boku mężczyzny mojego życia.
Moja miłość została odwzajemniona, ale to miłość która nie powinna nigdy mieć
miejsca. I ja to rozumiem. Mój świat już nigdy nie będzie taki sam, ale czuje,
że to wcale nie będzie gorszy świat. Najgorszym etapem w moim życiu był czas
kiedy próbowałem zabijać swoje uczucia, ale wygląda na to, że nic nie jest w
stanie powstrzymać mnie przed samym sobą. Potrzebowałem go, jego dłoni, oczu,
ciepła. Potrzebuję go całego. Ale jako przyjaciela. Kocham go najbardziej na
świecie, ale ta miłość zburzy nie tylko porządek mojej rzeczywistości.
Miłość jest zaprzeczeniem
wszelkich rządz, egoizmu, a przede wszystkim prawdziwa miłość nie rani. Już
wiem, że to niemożliwe, żebyśmy byli razem. Nasz związek obróciłby w pył te
wszystkie lata kiedy zbudowaliśmy dom, mamy żony, cudowne dzieci. Linkin Park,
nasi fani. Oni wszyscy nie zrozumieją tej miłości. Zraniłaby ona tak wiele
osób. Nikt mnie nigdy nie zrozumie. Tylko my dwaj znamy prawdę i tylko do nas
ona należy. Nikt się nigdy nie dowie co wydarzyło się tej nocy.
To brzmi jak jakaś marna
historia w stylu Romea i Julii, choć w tym przypadku Romea i… Romea. Ale nikt z
Was nie wie co czuję gdy patrzę na niego teraz gdy tak spokojnie śpi przytulony
do mnie, a ja znów gapię się w sufit i myślę.
Uśmiech nie schodzi mi z
twarzy, choć wiem, że zaraz wszystko się skończy. Delikatnie wyswobadzam się z
jego objęć i zbieram moje ubrania porozrzucane po całym pokoju.
Przystaję jeszcze raz, aby na
niego popatrzeć. Pomimo niegasnącego uśmiechu, łzy zbierają się z kącikach
moich oczu. Tak wygląda moje szczęście. Owinięty w białą, delikatną pościel,
wytatuowany brunet, który na zawsze zmienił moje życie.
Rozstanie boli tak bardzo
dlatego, że nasze dusze stanowią jedno. Może zawsze tak było
i może na zawsze tak pozostanie. Może przed tym wcieleniem
żyliśmy po tysiąc razy i w każdym życiu odnajdowaliśmy
siebie. I może za każdym razem z tego samego powodu nas rozdzielano…
Zostawiam mu list. I raz na
zawsze znikam z jego życia.
Mimo wszystko. Jestem
szczęśliwy.
CHESTER’S POV
___________________________________________________________
Obudziłem się sam. Jak w
najgorszym śnie. Jeszcze na wpółprzytomny przebiegam dłonią po miejscu w którym
powinien jeszcze spać. Mike, mój kochany Mike. Pościel po jego stronie łóżka
jest jeszcze ciepła, jeszcze przed chwilą musiał tu być. Podnoszę się, szukam
go w całym apartamencie.
Jedynym co znajduję, jest
złożona w pół kartka papieru. Siadam przy kuchennym stole i po prostu na nią
patrzę. Boję się przeczytać.
***
Kochany Mój,
Tyle chciałabym
Ci powiedzieć, ale nie bardzo wiem, od czego zacząć.
Może od tego, że Cię kocham? Albo, że dni, które
spędziłem z Tobą, były najszczęśliwszymi dniami w moim życiu? Lub
że w tym krótkim czasie, od kiedy Cię tak naprawdę poznałem,
doszedłem do przekonania, że jesteśmy jak te dwie
połówki jabłka, stworzeni po to, aby być razem? Cofam się
pamięcią do chwili, kiedy się to zaczęło, ponieważ wspomnienia
to jedyne, co mi pozostało.
Pamiętam każdą
wspólnie spędzoną chwilę. A w każdej było coś wspaniałego.
Nie potrafię wybrać żadnej z nich i powiedzieć:
ta znaczyła więcej niż pozostałe.
Prawdziwa miłość oznacza,
że zależy ci na szczęściu drugiego człowieka bardziej niż
na własnym, bez względu na to, przed jakimi bolesnymi wyborami
stajesz. Moja miłość do Ciebie jest prawdziwa, Chester. Chcę, żebyś był
szczęśliwy, z żoną, z dziećmi tak jak było kiedyś. Wtedy i ja będę szczęśliwy.
Proszę tylko byś przed
snem spojrzał w niebo i pomyślał o mnie, że jestem, żyję
i zasypiam pod tym samym niebem, co Ty. Skoro nie mogę
być przy Tobie to przynajmniej możemy dzielić te chwile
i a nuż uda nam się sprawić, by nasza miłość trwała wiecznie. Jesteś
każdą moją myślą, każdą nadzieją, każdym moim marzeniem i nieważne,
co przyniesie nam przyszłość: każdy wspólnie spędzony dzień to najwspanialszy
dzień mego życia.
Zawsze będę należał
wyłącznie do ciebie.
Kocham Cię, Mike.
Nie ma go. Po raz kolejny
mnie zostawił.
Przesiedziałem tam calutki
dzień, nie mogąc ruszyć się z miejsca. Siedziałem i płakałem. Niebo stopniowo
zmieniało kolor i pamiętam, że patrząc na znikające słońce,
pomyślałem o tym króciutkim, niemal niedostrzegalnym momencie, gdy
dzień nagle przechodzi w noc. Zmierzch - uświadomiłem sobie
- to tylko złudzenie, gdyż słońce jest albo nad horyzontem,
albo za nim. A to znaczy, że dzień i noc łączy
szczególna więź; nie istnieją bez siebie, ale też nie mogą istnieć
równocześnie. Jakby to było - pamiętam, że pomyślałem
- być zawsze razem, a mimo to nieustannie osobno?
___________________________________________________________
No i tak oto koniec. Narazie przeszła mi wena na pisanie, musze się skupić na maturze. W czerwcu zobacze co dalej. Mam nadzieje, że Wam się podobało.
No i tak oto koniec. Narazie przeszła mi wena na pisanie, musze się skupić na maturze. W czerwcu zobacze co dalej. Mam nadzieje, że Wam się podobało.
Pozdrawiam, bluemonster.
Ja pierdole, kurwa Blue D: Wiem, że lubisz złe zakończenia, no ale weź :c Nie lubię tak. Tak jakby przerwane w połowie. Chciałabym wiedziec "Co z nimi dalej będzie?" Jeśli dobrze zrozumiałam, to on po prostu odszedł, nie zabił się ani nic, tak? Wszystko jak dawniej, tzn zespół i wgl. Ech, no niedosyt. Ale mimo to i tak świetnie to rozegrałaś. Na sam koniec zrobiłaś akcję typowo Bennodową, ale i tak skończyłaś, jak skończyłaś. Trzymałaś w niepewności Uwielbiam twój styl pisania - zmusza do takiej dogłębnej refleksji. Życzę Ci powodzenia, liczę miedzy czasie na jakiegoś chociażby shota. Czekam na następne opowiadania. Całuję :*
OdpowiedzUsuńNikogo nie zabiłaś, jest postęp ^^
OdpowiedzUsuńW sumie to zakończenia nie da się sklasyfikować. Nie jest ani szczęśliwe, ani nieszczęśliwe. Przynajmniej ja tak to odbieram.
Wiem, że nie komentowałam wcześniej, ale jakoś przestałam lubić komentowanie. ;p
W całości jest to mega, mega, mega świetne opowiadanie. Bennoda <3 Powtarzać się nie będę, mówiąc, że uwielbiam to jak piszesz ;)
Szkoda, że to koniec, ale wierzę, że jeszcze wrócisz z jakimś innym opowiadaniem ;3
Powodzenia z maturą!
Pozdrawiam, Karish :)
przepraszam, że tak długo nie komentowałam.
OdpowiedzUsuńw sumie zgadzam się z Karish, jeżeli chodzi o zakończenie. wywołuje takie dziwne uczucie, niby smutek, ale mam wrażenie, że ich miłość i tak się nie skończy. może tak jest lepiej. bardzo podobało mi się to opowiadanie i uwielbiam Twój styl, jest taki inny, w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
To..To było piękne! Chociaż zakończenie jest jakby smutne, a szczęśliwe...No nie wiem, co myśleć... Pozostaje ten niedosyt. Ale to było coś super i w ogóle... Nie da się tego wyrazić słowami :D Super blog, zapraszam do mnie ;)
OdpowiedzUsuńHej chciałam cię zaprosić na mojego bloga http://leave-out-all-the-rest1996.blogspot.com/ . Są na nim umieszczane opowiadania o Linkin Park, a dokładniej mówiąc o Bennodzie. Jeśli, więc nie tolerujesz związków homoseksualnych lub po prostu nie lubisz takich opowiadań to zignoruj tą wiadomość. Jeżeli natomiast Ci się spodoba to zachęcam do obserwacji i pozostawienia komentarza bo to bardzo motywuje ;)
OdpowiedzUsuń