mistake
#3 Wyzbycie sie tego co mialem
najlepsze.
„To” w tym zdaniu mogło znaczyć tak wiele. Oddałem co miałem
najlepsze. Fanom. Sławie. Dziewczynom. Narkotykom.
Byłem prawdziwą i żywą definicją gwiazdy rocka. Nie
przejmowałem się niczym, wychodząc na scenę na haju czy pijany. Nie miało
znaczenia, że pieprzyłem się z każdą dziewczyną która wpadła mi w ręce. Zbywałem
fanów. Myślałem, że jestem lepszy niż oni, że nie zasługują abym marnował na
nich mój cenny czas.
Każdej nocy, mogłeś znaleźć mnie w autobusie, albo za
kulisami na totalnym haju. Każdej pojedynczej pieprzonej nocy, miałeś
gwarantowane, że miałem jedną z tych dziwek w mojej koi, że zdzierałem z nich
resztki godności. Każdej nocy olewałem moich kumpli i fanów. Każdej kolejnej
nocy było ze mną coraz gorzej.
Byłem chujem. Każdy to wiedział. Jednego dnia, wszystko się
zmieniło.
Mike był takim… rozjemcą w całej grupie. Zawsze był w środku
każdej walki, niezależnie czy dotyczyła go czy nie, starał się zaprowadzić
porządek. Był pieprzonym doktorem Phil w zespole. Nienawidziłem tego.
Mike był bardzo utalentowany. Tekściarz, muzyk, artysta.
Byłem przekonany, że nie ma czegoś czego by nie potrafił.
Którejś nocy, wdałem się w sporą aferę z Joe. Wciąż
powtarzał jak bardzo mnie nienawidzi i jak wielkim dupkiem jestem. Odepchnąłem
go. Potknął się o własne nogi, padł na stolik i zniszczył to cholerstwo. Był
bardziej zawstydzony niż zraniony więc próbował mnie uderzyć. Mike stanął
pomiędzy nami i starał się go uspokoić. Tylko tam stał. Nie robił nic. W pewnym
momencie Joe popchnął Mike’a na mnie tak, że z wielkim hukiem trzasnąłem głową
o ścianę, zalała mnie fala zimna.
Pamiętam, że kiedy się obudziłem, nie wiem po jak długim
czasie, gapiłem się w te cholernie niesamowite brązowe oczy Mike’a Shinody.
Zatroskany pochylał się nade mną. Mówił coś, ale nie byłem w stanie mu
odpowiedzieć. Byłem zbyt zajęty wpatrywaniem się w te oczy. To zabawne, że
nigdy wcześniej ich nie zauważyłem.
Ostatecznie, Mike wstał z miejsca gdzie wciąż leżałem i
poszedł do małej garderoby. Zauważyłem Brada stojącego w rogu pokoju, gryzącego
swoje wypolerowane paznokcie. Patrzył na mnie często, po czym znów poświęcał
się swoim palcom.
„Joe miał zupełną
rację w tym co Ci powiedział, Chester.” Odwrócił się ode mnie. „Chyba nie wiesz o co tak naprawdę chodzi w
byciu tą całą gwiazdą rocka. Chester, nie wiem ile ja jeszcze z Tobą wytrzymam.”
To, w jakiś sposób mnie zraniło. Mike nie mógł ze mną
wytrzymać? Ale… Kiedy ja po raz ostatni zatroszczyłem się o Mike’a? O
kogokolwiek?
„Nie chce Cie urazić
Chazz, ale twoje zachowanie przekracza wszelkie granice. Powinniśmy wszyscy
usiąść i porozmawiać, to chyba najlepszy sposób na rozwiązanie tej sytuacji.”
Zatrzymał się przede mną i wyciągnął rękę, aby pomóc mi wstać. „Trzeba Cię wyprostować Chazzy.”
Chaz, Chazzy, skąd się do cholery brały te wszystkie
przezwiska?
Nie to że mi przeszkadzały, nie.
„Co jeśli nie zachcę?”
Powiedziałem zanim zapanowałem nad moimi pieprzonymi ustami. Naprawdę nie
chciałem mu robić problemów. To dobry facet. Lubiłem go.
„Nie myśl, że jesteś
niezastąpiony Chester. Szczerze, to symbolizujesz wszystko czego nie chcieliśmy
w zespole. Fakt, odkąd się pojawiłeś wszystko nabrało klimatu. To tak jakbyś
naprawdę kochał muzykę. Teraz wszystko zaczęło się sypać, wcześniej nie
zauważyłem, że to pochodziło od Ciebie.” Mike westchnął, zerknął na Brada
który tylko wzruszył ramionami i odwrócił się.
„Skoro tak bardzo mnie
nienawidzicie, wykopcie mnie już teraz!” Boże, nienawidzę się czasami.
„Dlaczego to robisz
Chester? Dlaczego tak to wszystko utrudniasz? Wiem, że taki nie jesteś.
Cokolwiek się dzieje, możesz z tym skończyć. Pomogę Ci. Jeśli chciałbyś
pogadać…”
„Nie chcę.”
Uciąłem krótko. „Przestanę przyprowadzać
laski do autobusu, ale nic więcej nie mogę ci obiecać” Po tych słowach
wyszedłem z pokoju.
Nienawidzę tego jak wielkim dupkiem jestem. Mike nie
zasłużył na żadną z tych rzeczy. Na nic co zrobiłem. Wszyscy byli naprawdę
super facetami. Zazdrościłem im tego.
Potrzebowałem pomocy. Byłem zbyt dumny by o nią poprosić.
Po tej małej konfrontacji między mną a Mike’em, starał się
ignorować mnie najlepiej jak mógł. Nie obwiniałem go skoro wciąż zachowywałem
się jak totalny dupek. Z jakiegoś powodu mi to przeszkadzało. W tej sekundzie
zapragnąłem się zmienić, być lepszym człowiekiem. Dla niego.
Ekhem, dla zespołu
oczywiście.
Potajemnie zacząłem chodzić na spotkania AA kiedy Brad
mruczał coś, że naprawdę za dużo piję. Nie docierało do mnie jak dużo wypiłem
dopóki ktoś w jakiś dobitny sposób mi tego nie uświadomił. Wstawałem rano,
wypijałem kilka piw. Szedłem do studia, piłem kilka piw. Wchodziliśmy za
kulisy, obalałem kolejne puszki. Alkohol był głównym powodem, dla którego byłem
takim dupkiem.
Te spotkania pomogły mi znacznie bardziej niż mogłem się
tego spodziewać i powoli, stawałem się odrobinę lepszy. Nie potrafiłem odmówić
sobie zimnej whiskey, ale i tego się pozbędę. Odpuściłem sobie laski i zupełnie
odciąłem się od narkotyków.
Stawałem się lepszy przede wszystkim dla Mike’a. Nigdy
więcej nie chciałem go zawieść.
To zaprowadziło mnie do drugiego największego błędu w życiu.
miastake
#2 Zakochanie sie w panu Shinodzie.
Nigdy nie zdałem sobie sprawy z tego kiedy to się stało. Ani
dlaczego. Ani jak. Kiedy na niego patrzyłem… Kiedy patrzyłem w jego błyszczące
czekoladowe oczy kiedy uśmiechał się czy śmiał… Czułem to. To mrowienie, dziwne
uczucie. Stało się silniejsze i bardziej zauważalne kiedy zaczęliśmy się
przyjaźnić.
Dużo nauczyłem się podczas moich pierwszych miesięcy pobytu
w zespole. Zdałem sobie sprawę z tego jakim chujem byłem i postanowiłem się
zmienić. Całe moje życie kręciło się wokół jednej osoby.
Koncerty i pokazy zaczęły być dla mnie naprawdę wielkimi
przeżyciami. Od momentu kiedy postanowiłem zmiany zawsze na scenę wychodziłem
czysty. Okazało się, że alkohol cholernie wypaczał wydarzenia i emocje. Ostatni
pokaz zupełnie pogrążył resztki mojego zdrowego rozsądku. Śpiewaliśmy „With
you” kiedy Mike dołączył do mnie na środku estrady. Objął mnie ramieniem i
śpiewaliśmy razem. Po raz pierwszy czułem go tak naprawdę, czułem jego silne
ciało otaczające mnie niemal z każdej strony. To było niesamowite, wtedy
wiedziałem, że mogę wszystko.
Nie czułem tego, kiedy po raz pierwszy spotkałem Sam, ani
nawet nigdy potem. To mnie przerażało. Jestem gejem? Od kiedy? Patrząc na to
wszystko, wiedziałem, że nic dobrego z tego nie wyniknie.
Tak naprawdę, bałem się o swój rozum. Nigdy nie miałem,
żadnych takich uczuć dla faceta. Byłem żonaty! Myślałem, że gej jest gejem od
początku swojego życia.
Potrzebowałem z kimś porozmawiać.
I poszedłem do Roba. Rob Bourdon, perkusista Linkin Park,
cichy i w ogóle w porządku. Przyjaźniliśmy się, może nie byliśmy ze sobą jakoś
bardzo blisko, ale wydawał mi się idealnym partnerem do rozmowy. Nie osądzał,
był przyjazny, tworzył wokół siebie niesamowity klimat.
Byłem tam, siedziałem w rogu naszej garderoby. Rob sznurował
buty kilka metrów dalej, co chwila spoglądając na zegarek. Zawsze trzymał nas
na właściwym torze. Był jaka matka tego zespołu, trzymał nas w ryzach.
Przyłapał mnie na tym, że się na niego gapię. Uniósł brwi. „Coś nie tak, Chester?”
Szybko rozejrzałem się po pokoju sprawdzając czy przypadkiem
nie ma tu jeszcze kogoś. Nie mogłem pozwolić, żeby to co mam mu do powiedzenia
opuściło ten pokój. „Tak, wszystko.”
Spojrzał na mnie podejrzliwie. „Dragi? Alkohol? Inne skłonności?”
Pokręciłem głową. „To
nie to, jestem czysty, przysięgam. To tylko… Mam dziwne uczucia. Miałem nadzieję,
że będą mógł ci o tym powiedzieć.”
Wyglądał na zaskoczonego, jego oczy rozszerzyły się w
zaciekawieniu. Jak wspomniałem wcześniej, podczas tych kilku miesięcy kiedy
byłem w zespole, ja i Rob nie byliśmy szczególnie blisko. Wszyscy próbowali się
do mnie zbliżyć, dać mi trochę ciepła. Nie mogę ich za to winić, szczególnie po
tym jakie zrobiłem pierwsze wrażenie.
„Jasne Ches, o co
chodzi?”
Podniosłem się i przeszedłem przez pokój do drzwi garderoby.
Z westchnieniem zerknąłem na Roba który wciąż się we mnie wpatrywał. „To naprawdę trudno wyjaśnić Rob… Jestem tak
cholernie skołowany. Potrzebuje komuś o tym powiedzieć.”
„Jestem tu.”
Zapewnił. „Po prostu… usiądź i powiedz to
co masz w głowie. Tak będzie najprościej.”
Podszedłem do miejsca w którym siedział, wziąłem krzesło i
ulokowałem się naprzeciwko niego. Przeczesałem włosy drżącą dłonią. Po kilku
minutach ciszy, Rob zaczął zachęcać mnie, mówiąc że to nie może być aż tak złe.
„Niestety jest.”
Spojrzałem mu w oczy. Wyrażały szczerość i życzliwość, wszystko czego
potrzebowałem by się w końcu wygadać. „Rob,
myślę że jestem gejem.”
Uniósł brwi. „Myślisz,
że jesteś gejem?”
Skinąłem głową. „Nie
jestem… pewien. Wiem, że to brzmi co najmniej dziwnie, ale… Boże, Rob, jasna
cholera, to mnie przerasta! Nie mam pojęcia co mam myśleć. Ten facet… Boże,
Rob. On jest wspaniały. Sprawia, że czuję… no wiesz. Nie wiem, jak daleki
jestem od powiedzenia, że go kocham, ale on sprawia… że jestem szczęśliwy.”
Powoli kiwał głową, starając się zrozumieć. „Więc, czujesz coś do faceta, ale boisz się
tego, tak”?
Przytaknąłem. „Nigdy
się tym nie interesowałem. Nigdy nawet tak nie myślałem. Ale kiedy spotkałem
Mi… Kiedy spotkałem tego faceta, wszystko się zmieniło. Był powodem dla którego
zacząłem chodzić na spotkania AA, skończyłem z narkotykami i spaniem gdzie i z
kim popadnie. Sprawił, że chcę być lepszym człowiekiem.”
Uśmiechnął się. „To
musi być naprawdę ktoś wyjątkowy.”
„Jest.” Nie
wiedziałem jak długo to ciągnąć i ile mu mogę powiedzieć. Znał Mike’a znacznie
dłużej niż ja, nie wiedziałem jak zareaguje na taką rewelację.
„Czy wy… jesteście
razem?” Powoli i staraninie dobierał słowa, bojąc się zapytać.
„Nie. Jestem
przekonany, że on jest… normalny.” Odpowiedziałem smutno.
Po chwili namysłu, wypalił z pytaniem czy go zna.
„Yyyy…”
Zatrzymałem się na chwilę, cholernie zaskoczony jego bezpośredniością. „Taaa… jasne, znasz go.”
„To ktoś z zespołu?”
Przesłuchiwał mnie dalej. Kojarzył znacznie szybciej niż mogłem się spodziewać.
„Uh… obiecasz, że
nikomu nie powiesz, jeśli odpowiem, że tak? Oddychałem powoli w
oczekiwaniu, aż wkurzy się i oskarży mnie, że chcę jego czy o cokolwiek innego.
Ale tego nie zrobił. Nie zrobił nic, milczał i wciąż na mnie patrzył. Nie
umiałem odczytać jego reakcji, ale wiedziałem, że to dobrze, że on wie. Mój
sekret, nie jest już tylko mój.
„Możesz mi powiedzieć
kto to jest?” Pewnie już wiedział, ale chciał potwierdzenia. Chciał żebym
to ja to powiedział.
„Posłuchaj mnie Rob.
Zaufałem Ci, zwierzając się z tego. To nigdy nie może opuścić tego pokoju, ok?”
Poczekałem na jego skinienie. „Mike.
To Mike. Podoba mi się Mike.”
Wyrzuciłem to z siebie i cholernie mi ulżyło. Boże, jak
dobrze, że komuś powiedziałem.
„Co zamierzasz z tym
zrobić?” Pytał wciąż lekko zaskoczony, skołowany, niepewny i co tylko.
Patrzyłem na niego nie bardzo wiedząc co mam powiedzieć. „Um.. Nic?”
Znowu tylko pokiwał głową. Jezu, doprowadza mnie tym do
szaleństwa. Czuję się jakbym rozmawiał z terapeutą, powtarzającym „Nie możesz dusić swoich uczuć”.
„Yeah, zdecydowanie
mogę!”
„Myślę, że powinieneś
mu powiedzieć.” Poprawiał swoją niedbale zwiniętą koszulkę.
„A ja myślę, że chyba
oszalałeś.” Mruknąłem tak cicho, że nie mógł tego usłyszeć.
„Przyszedłeś do mnie
po radę, więc masz. Tak ci radzę.”
„Daj spokój, to bez
sensu.” Odwróciłem się. „Nie mogę
ryzykować mojej kariery i przyszłości zespołu, przez jakieś głupie „podoba mi
się”, ok? Jestem normalny.”
„Jesteś normalny?”
Zaśmiał się. „Pewnie, przecież normalni
faceci zakochują się w swoich kumplach cały czas.”
„Nie doceniam
sarkazmu, Bourdon. Jestem żałosny.” Jęknąłem gorzko. Może to nie był dobry
pomysł, żeby mówić mu o tym wszystkim. Chciałem, żeby Rob zapewnił mnie że nie
jestem gejem, że to tylko jakiś dziwaczny czas w moim życiu, a to całe
zauroczenie było tylko błędem jakich wiele. Ale nie. Rob w tym wszystkim grał
doktora Phil’a. Dawał mi rady, których nigdy nie chciałem usłyszeć.
„Spójrz, Chester.” Myślę,
że to fajnie, że lubisz Mike’a i w ogóle. Ale myślę też, że powinieneś mu o tym
powiedzieć. To tylko moja opinia i zrobisz jak zechcesz, nikt cię do tego nie
zmusi. Ale gwarantuję Ci, im więcej czasu z nim spędzisz i im lepiej go
poznasz… Zakochasz się bardziej.”
Westchnąłem. „Nie chcę
rujnować naszej przyjaźni. Myślałem, że wystarczy jeśli staniemy się sobie
bliżsi. Zmienię swoje zachowanie, już nie będę dupkiem. Nigdy więcej nie
chciałem go zmartwić.”
„Tak więc, bardziej
boisz się stracić go jako przyjaciela niż jego reakcji?” Ah ta nutka
ironii. Jasna cholera, to niebywałe jak dobrze mnie zna. Trudno uwierzyć w to,
że ktoś kogo znam od kilku miesięcy jest w stanie przejrzeć mnie w ten sposób.
Może nie ukrywałem tego tak dobrze jak chciałem…
„Dlaczego? Dlaczego
myślisz, że to możliwe?” Może wiedział więcej, niż to do czego się
przyznawał…
Tylko wzruszył ramionami. „Nie wiem. Nie zapytałem go nigdy czy jest gejem. To jakoś nigdy nie
był główny temat naszych rozmów.”
„Ale… może być,
prawda?” Wątpiłem, ale nie zaszkodziło zapytać.
„Może. Od dawna nie
mówił o żadnej dziewczynie. Ale nie mówił też o żadnym chłopaku.” Ponownie
wzruszył ramionami i wstał. „Pewnie
wkrótce się przekonamy.”
Skinąłem głową i również wstałem. „Dziękuję za rozmowę Rob. Naprawdę tego potrzebowałem.”
Uśmiechną się i mnie przytulił. „Zawsze Chester, kiedy tylko będziesz chciał.”
____________________________________________________________________________
No i oto part dwa. Jeszcze tylko jeden Mistake pozostał, także szot króciutki. Wiem, że część z Was zna już tą historie, ale będzie mi miło jak powiecie co myślicie. Ogólnie, bardziej szczegółowo, jak chcecie:)
hahaha, współczuję osobom, które jeszcze tego nie czytały, bo zastanawiają się, co będzie dalej xd mówiłam Ci już, że uwielbiam Twój styl pisania? ; ) wczoraj tak mnie naszło na Reguły i zaraz sobie przeczytam ;3 tam w ostatnim zdaniu zauważyłam literówkę, "uśmiechną"->"uśmiechnął". nie chcę być wścibska czy coś, po prostu pomyślałam, że będziesz chciała to poprawić ; ) co tu więcej pisać... genialne i w ogóle, czekam na kolejne opowiadania ;d
OdpowiedzUsuńNo, my już znamy i wiemy co i jak :3 Ja też lubię Twój styl pisania i tak jak Ci mówiłam na gg - to opowiadanie jest zdecydowanie najlepsze. Mam jednak nadzieję, że niedługo napiszesz coś innego, bo ja uwielbiam zaskoczenia, a tutaj znam już zakończenie, dlatego czekam na nową bennodę!
OdpowiedzUsuńnowa rośnie, rośnie, ale chwilowo brak mi pomysłu na to co dalej :)
Usuń