niedziela, 6 stycznia 2013


ROZDZIAL #2

MIKE’S POV:
_____________________________________________________________

To pierwsza noc od dawna którą spędzę normalnie, we własnym łóżku. Dom. Rodzinny dom. To chyba dla mnie jakiś rodzaj ulgi w tym momencie. Trafiłem w końcu po tej mojej szaleńczej tułaczce do domu ojca. Jak syn marnotrawny, który spieprzył sobie życie i wraca po pocieszenie. On o niczym nie wie, nic poza tym, że chciałbym tu przez troche pomieszkać mu nie powiedziałem. Zapytałem jeszcze czy przyjazd Anny i dzieci nie będzie problemem. Ku mojemu zdziwieniu, zgodził się i jeszcze był z tego powodu szczęśliwy. Niewiarygodne. Gdyby tylko wiedział co narobiłem…

Tego samego dnia wraca moja żona. Moja żona. Miłość to jednak naprawdę potężne i przedziwne uczucie. Gdyby to ona mnie wtedy zostawiła, tak jak ja ją, nigdy bym jej tego nie wybaczył. Nigdy bym nie wrócił. Obawiałbym się że to się powtórzy. Ale ona mnie kocha. Nie przewiduje, ale ja wiem, że chyba byłbym zdolny zrobić to jeszcze raz. Jestem pieprzonym egoistą. Ale ona kocha. I wróci do mnie razem z dziećmi.

Widzę jej samochód zatrzymujący się właśnie na podjeździe. Wybiega z niego Otis, rzuca się dziadkowi na szyję. Ona spokojnie podchodzi do mnie wciąż patrząc mi w oczy, szukając jakiejś wskazówki co do mojego nastawienia. Wiem, że o nic nie zapyta. Zna mnie. Nie zapyta póki sam jej nie powiem. Uśmiecham się, mimo wszystko tęskniłem za nią. Mój ojciec z dziećmi zostają przed domem, a my udajemy się do środka. Gdy tylko drzwi się za nami zamykają Anna postanawia dać upust swojej tęsknocie. Czy jakkolwiek by to nazwać. Zaskakuje mnie kiedy przypiera mnie do ściany i całuje. Przypomina mi wszystko. Wszystko co spotkało mnie właśnie w takich okolicznościach. Przyparty do ściany, całowany przez ukochaną osobę. Kiedy to robi zupełnie się nie bronię. I to bynajmniej nie dlatego, że to ona sprawia mi taką przyjemność. Myśli od których tak bardzo uciekałem powracają teraz z niesamowitą siłą. Oddaje się im zupełnie. Wyobraźnia pozwala mi czuć usta Chestera. Od tej ściany do mojego łóżka droga niedaleka. Zasypiam ściskając ją w ramionach, starając się nie nazywać jej imieniem mojego przyjaciela.



Zszokowany i przerażony tym co właśnie zobaczyłem, zatrzaskuję za sobą drzwi hotelowego pokoju i wszystkie kolejne napotkane po drodze.  Wybiegam na zatłoczoną ulicę gdzieś w samym sercu polskiej stolicy, na warszawskim Śródmieściu. Nie chciałem niszczyć nikogo, ani niczego. Chciałem po prostu wymknąć się tylnymi drzwiami, nie powodując żadnego zamieszania ani konsekwencji. Uciec. I zatrzymać się dopiero na Grenlandii.

Nie znam tego miasta zupełnie. Ale to żadna przeszkoda. Po prostu biegnę przed siebie, półprzytomny, co rusz potykając się wpadam na zbulwersowanych przechodniów. Oni o niczym nie mają pojęcia, nic o mnie nie wiedzą. Wykrzykują tylko coś pod moim adresem, zgaduję, że przekleństwa.

Oślepiające światła miasta,
każdy dźwięk,
zapach tego bruneta który przed chwilą mnie minął…
i kolor oczu tej kobiety z dzieckiem, wszystko to doprowadza mnie do obłędu.
Absolutnie wszystko przypomina mi tę jedną, jedyną osobę. Uciekam, więc jestem. A raczej uciekam, więc przy odrobinie szczęścia nadal będę.

Wszystko do mnie wraca. Czuję dwa razy mocniej niż zawsze. Każde wspomnienie. Każda tragedia i wszystko to co wywołało uśmiech na mojej twarzy w ciągu ostatnich trzech tygodni. Tej nocy świat o mnie zapomniał. Natłok myśli staje się wręcz nie do zniesienia. Mam ochotę krzyczeć, ale głos więźnie mi w gardle, a w oczach najpewniej maluje się ból i desperacja. Naprawdę, godne pożałowania Shinoda.

Po jakimś, nie wiem jak długim- „jakimś” czasie opadam z sił, nie chcę już dalej biec, ale wciąż się nie zatrzymuję. Dostrzegam rzekę. Zbiegam błoniami, przedzieram się przez zarośla, potem padam twarzą na piach. Najboleśniejszy upadek to ten kiedy potykamy się o własne nogi. Żadnej ulgi. Wściekłość wyciska mi łzy, wciskam pięści pod siebie i wyję… żałośnie, czując niemal fizyczny ból. Już się nie kontroluję. Wszystkim rządzą emocje. Moje serce prawdopodobnie w tym momencie pęka i rozpada się na miliony maleńkich kawałeczków, z których każdy jest jak żyletka która tnie mnie od środka. Nie wiem jak długo tak leżę, ukojenie i spokój długo nie nadchodzą. W głowie kłębią mi się niezliczone myśli, ale wszystkie naznaczone wspólnym mianownikiem. Dlaczego? Do kurwy nędzy, DLACZEGO?

Gdy mój szloch cichnie, jest na pewno grubo po północy. Zrzucam buty i po kostki brodzę w wodzie. Pomimo iż jest środek czerwca, jest cholernie zimna. Czy w tej pieprzonej Europie nie mają czegokolwiek co byłoby ciepłe? Zastanawiam się i sam do siebie śmieję się, że w takim momencie zwracam uwagę na tak nieistotny szczegół.  Mimo wszystko, przynosi mi ona jakiś rodzaj ulgi. Przysiadam na brzegu, grzebiąc patykiem w wodzie myślę gdzie spędzę dzisiejszą noc. Powrót do pokoju jest absolutnie wykluczony. Witaj czerwony moście.

Słyszę za sobą miły, czuły głos i podniecony śmiech. Kiedy się odwracam, gdzieś pośród ciemności mogę dostrzec dwie obejmujące się sylwetki. Ściszają głos i szepczą coś sobie na ucho. Trwają w ciasnym uścisku, skradają się do swoich ust. Mój świat wali się w gruzy pod tak prozaicznym widokiem.

Mówią, że człowiek rozsądny dostosowuje się do świata, nierozsądny próbuje dostosować cały świat do siebie.

Niechybnie, byłem tym drugim.

Byłem idiotą myśląc, że to może mieć sens, że coś takiego jak to co mnie spotkało może mieć choćby najmniejszy cień szansy na przetrwanie. Pamiętam te słowa, jakby wypowiedziane przed chwilą, z taką miłością… W których szczerość tak bardzo pragnąłem wierzyć „jesteś dla mnie wszystkim”. Jeszcze dokładniej pamiętam kiedy odpowiadałem, że jestem niczym bez Ciebie.  Niczym.
Bo prawdą jest, że nie chciałem niczego ponad tą miłość.

Kolejna już noc kiedy budzę się z krzykiem. 

CHESTER’S POV
______________________________________________________

-Wiedziałaś o tym?! I nic mi kurwa nie powiedziałaś!? Dokąd ona pojechała!? –krzyczałem na nią jak chyba jeszcze nigdy przedtem. Nie mogłem nad sobą zapanować. Jeśli to co Tyler powiedział to prawda to oznacza, że Anna też wyjechała! I to w dodatku pewnie do Mike’a. Nie jestem głupi. Ona musiała wiedzieć, przecież była jej przyjaciółką. –Gdzie!?

Milczała, ze wzrokiem wbitym prosto we mnie. Doprowadzała mnie w tym momencie do furii. Jak mogła mi nic nie powiedzieć widząc jak go bezustannie szukam i jak mnie cholernie boli ta sytuacja. –Czy ty kurwa masz przyjemność z tego jak patrzysz na to jak się męczę?! Dlaczego mi to zrobiłaś?! –wciąż milczenie.

Łapię co mam pod ręką i rzucam po całej kuchni. Pobojowisko, a ona kuli się w kącie. Co we mnie wstąpiło? Powtarza krzycząc: do domu, pojechali do domu! To mi wystarcza. Wsiadam w samochód i jadę nie wiem dokąd. Za miastem uświadamiam sobie, że… Faktycznie nie wiem gdzie jadę, poza tym, że do rodzinnego miasta Mike’a. Nie miałem pojęcia gdzie mieszka, nigdy u niego nie byłem. Może nie było okazji. Może nie chciałem.

Stan w jakim byłem, był co najmniej dziwny. Jechałem i nie myślałem o niczym. Po raz pierwszy od bardzo dawna. Zupełna pustka, choć tyle było do przemyślenia. Po co ja tam jadę? Co powiem jak go znajdę? Moje planowanie zawsze sprowadza się do tego, że wszystko robię dokładnie odwrotnie niż miałem, to też tym razem postanowiłem oszczędzić sobie zbędnych mąk i zaryzykować spontaniczność.


4 komentarze:

  1. Boże, pięknie wszystko zacnie, nogi się uginają *.* Chcę dalej :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdzial zajebisty :D Bardzo mi sie spodobal :) Mam nadzieje ze wszystko sie dobrze ulozy...Polska ? :D XD Jaki zbieg okolicznosci...no zartuje XD Juz sie nie moge doczekac nastepnego :D Powinnam wreszcie dokonczyc przepisywanie swojego...bosz jakiego to ja mam lenia XD Do kolejnego i weny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdecydowanie jesteś 'moją mistrzynią' jeśli chodzi o styl. Kocham Twoje bogate słownictwo i te porównania. Jeżeli chodzi o treść to czuję się nieco zagubiona, bo jestem bardzo ciekawa, co tak bardzo boli Mike'a i z jakiego powodu dokładnie uciekł. Życzę weny i czasu na pisanie. :3

    OdpowiedzUsuń
  4. jeeej, ja już czekam na kolejny, którego jeszcze nie czytałam ;p oczywiście zgadzam się z komentarzami powyżej ;d piszesz świetnie, nic dodać, nic ująć xd

    OdpowiedzUsuń